Do granicy ze Szwajcarią mamy z naszej bazy ok 20 km. Za tą granicą mamy nowe pasmo gór: Jurę szwajcarską. Góry podobne do naszych Gorców i Pienin, a także przypominające Jurę Krakowsko-Częstochowską.
Pola uprawne wyglądają jak wyprasowane żelazkiem /ani jednej fałdki/, nie rośnie na nich żaden chwast /jestem rolnikiem-wiem co mówię/,a piesze szlaki turystyczne oznakowane rewelacyjnie.Nie sposób zabłądzić ! Niespodzianki może spowodować jedynie pogoda. Pewnego dnia,wybraliśmy się na długą wędrówkę górską.Na końcu trasy miał nas oczekiwać piękny widok na pasmo Alp. Unikalny wprost punkt widokowy,aby do niego dotrzeć, trzeba było „przekroczyć” wzniesienia Jury. I co??? Po kilkugodzinnej wspinaczce, ujrzeliśmy …..gęstą mgłę zasłaniającą oczekiwane Alpy ! Osiągnęliśmy wtedy nie tylko szczyt Jury ale i szczyt PECHA!!!!!
W nagrodę, na granicy francusko-szwajcarskiej czeka niespodzianka. Szwajcarzy opuścili posterunki graniczne, pomimo, że nie są w EU granica nie istnieje!
Ceny wszystkiego zawrotne, wyjątek to benzyna, która jest tańsza niż w Polsce. Więc tankujemy do pełna i zatrzymujemy się w Bazylei. Piękne miasto barwne i wielokulturowe. Bardzo znaną budowlą tego miasta jest „Czerwony Ratusz”
Przez miasto przepływa rzeka – Ren. Płynie szeroko i bardzo szybko.W przeciwieństwie do naszej leniwej Wisły , Ren ma bardzo wartki nurt. Jest tak czysty, że w środku miasta kąpią się w niej ludzie! A kąpielisko miejskie to rodzaj rusztowania na podestach którego można plażować, dostać się do wody i płynąć z prądem rzeki – pływanie jest możliwe tylko w tym jednym kierunku, wracać trzeba pieszo wzdłuż brzegu.Trzeba mieć sporo odwagi aby dać się porwać temu nurtowi.
Tak właśnie to kąpielisko wygląda
Szwajcarzy uwielbiają swój kraj i z dumą prezentują swoją flagę narodową. Można te flagi spotkać bardzo często na prywatnych posesjach, nawet takich położonych w tzw „szczerym polu”.A już obowiązkowo na ważniejszych obiektach zabytkowych.Tak jak tu – na tej baszcie w Bazylei
W sierpniu obchodzą jakieś święto narodowe – wtedy ozdabiają miniaturowymi flagami wszystko, nawet ciastka w cukierni i jajka w sklepie spożywczym.Naprawdę!!!!Widziałam!!!!!
niesamowity kraj 😉 wiem – byłam.ta wszechobecna czystość- po prostu cudo. Zaskoczyło mnie także jak bardzo policyjny jest ten kraj, żeby w nie całą minutę dojechac na miejsce wypadku – ohoh. co ma rónież złe strony – żeby na własnego sąsiada wysłać skargę, że zaparkował raz kilka cm poza liniami … szok. ; )ale ogólnie baaardzo pozytywnie
PolubieniePolubienie
Zgadzam się z twoją,Kalino, opinią. Do tego dodać należy piękno krajobrazu… Alpy i przedgórze Alp…jeziora… nawet nie przeszkadza brak morza w tym kraju.No i ich umiłowanie do narodowej flagi też mnie urzekło.Pozdrowienia !
PolubieniePolubienie
Cudze chwalicie , swego nie znacie . Faktycznie cudo , ale ceny -astronomia. Ponadto przez tydzień z górką nie uświadczyłem kościoła , gdzie można by wziąć udział w porządnie odprawionej Mszy św. Makabra. Coś za coś….
PolubieniePolubienie
Ha, Adamie, zawsze jest coś za coś. Nie można mieć wszystkiego podobno…Ale przecież zobaczyć zawsze warto.
PolubieniePolubienie