Moje Gorce ukochane

 Niewysokie, dość łagodne, ale niezwykle urokliwe, góry.

 Najmilejszy jest mi najwyższy ich szczyt  Turbacz. Ma zaledwie 1310 m n.p.m – ale była to pierwsza Moja Góra. Szczyt  zdobyłam w wieku 7 lat. Potem, przez kilka lat mojego dzieciństwa tam, na tej Górze, spędzałam swoje wakacje.

Małe nóżki zdeptały więc wszystkie okoliczne ścieżki i szlaki turystyczne. Znałam tam każde źródełko i zajadałam się borówkami /jagody/ wprost z bujnych krzaków. Z buzią granatową od borówek odwiedzałam Górali w ich dymnych bacówkach i pilnowałam stada owiec na Hali Długiej. Zaprzyjaźniłam się z poczciwym koniem młodego górala – schroniskowym „zaopatrzeniowcem”. Co drugi dzień mozolnie wspinał się szlakiem z Kowańca na Turbacz. Przywoził żywność i wszystko co potrzebne turystom.To tu spotkałam uroczego Osiołka, który stacjonował na terenie Schroniska i budził nas rankiem swoim śmiesznym głosem :

-aaaaaa.jjjjiiiiiiiiiiiiii !……aaaaaaaaa jjjjiiiiiiiiiiiiii !

To wtedy wykuło się zamiłowanie do górskich wędrówek. Potem kontynuowane przez długie lata szkolne i studenckie.

 blog_gn_334926_5895586_tr_turbacz_dawny

Nie zliczę ilości wejść na Turbacz. Do dziś bywam tam często. Lubię to stare i niezmienione odkąd pamiętam Schronisko im.Władysława Orkana. Rozczula mnie zawsze ten sam widok suszących się na sznurach, schroniskowych prześcieradeł…..

 blog_gn_334926_5895586_tr_turbacz_nowy

W schronisku najważniejsza była i jest  Jadalnia. Nie Restauracja, żaden tam Bar , ale właśnie Jadalnia. Sala pełna drewnianych stołów i ław służyła bowiem do samodzielnego przygotowywania posiłków na bazie plecakowego prowiantu.

 Nie zapomnę brzmienia sakramentalnych słów:
 – wrzątek proszę !
 To tu ,ten niewyszukany produkt kupowano , a może  dostawało się gratis ????? Nie pamiętam….

Wrzątek – gorąca woda w porcelitowych kubkach. Z tego wrzątku turyści samodzielnie przygotowywali herbatę lub kakao z mleka w proszku.

To tu, wieczorami rozbrzmiewały dźwięki gitary towarzyszące turystycznym śpiewaniom.

To tu, w razie potrzeby, na drewnianej podłodze układano się do snu ….. Obowiązywała zasada, że żaden turysta o zmroku nie może być pozbawiony schronienia.

Taki był górskich wędrowców kodeks i rytuał.

 Gorce to góry wyrastające wprost spod twoich nóg. Dokładnie tak góry malują małe dzieci. Pasmo wijącej się drogi otaczają strome stoki. Strome, ale niezbyt długie.Wystarczy trochę wysiłku aby wspiąć się na taki stok i potem szlak prowadzi już łagodnie, grzbietem góry pozwalając na spokojny spacer i podziwianie widoków.

 blog_gn_334926_5895586_tr_pejzaz_o_zmierzchu

  

 blog_gn_334926_5895586_tr_pejzaz_z_trawa

Nucę słowa starej turystycznej piosenki:

….”jasno płonie watra w lesie

echo piosnkę niesie w dal…

i rozlega się dokoła

pieśń cudownych gorczańskich hal…

przy ognisku wiara siedzi

i gotuje barszczyk swój,

a kto barszczyk ten spróbuje

ten prawdziwy, gorczański zbój”….

autor nieznany

cytuję z pamięci !!!!!!

12 myśli na temat “Moje Gorce ukochane

  1. Ech, wspomnienia. W takich miejscach nie widzi się tylko co obecne ale i także to co było kiedyś. Idąc przez takie miejsca przeplatają się nawzajem obrazy teraźniejszości z obrazami przeszłości.

    Polubienie

    1. Oj tak. Duchu…. czuje się także klimat, to co ulotne i nijak opowiedzieć się nie da.Dobrze mieć takie wspomnienia i takie miejsca gdzie można wracać.

      Polubienie

  2. Klik dobry:) Powroty w miejsca z dziecinnych czy młodzieńczych wędrówek mają w sobie ogromny ładunek emocjonalny i na zawsze pozostają ukochane.A czy w Gorcach jeszcze ,gorze’ ?

    Polubienie

  3. Witaj mróweczko! Aż łza się w oku kręci bo wspominasz moje szkolne czasy w Nowym Targu.Jako uczeń wędrownik zostałem oddelegowany przez rodziców i zamieszkałem w internacie na ulicy Kostki Napierskiego.Wielokrotnie chodziliśmy na Turbacz,nocując nawet w bacówkach.Pod drzewami rosły dorodne grzyby.Oprócz grzybków konsumowaliśmy bunc i żentycę ale dopiero na drugi dzień rano.Pamiętam ciuchcię z Krakowa 0,15 i na rano już się było na miejscu.Swietne lody od Sikorowej i Franka ,który ceprowi mówił,” jak ci dom w kufe to obocys”,a ja nie rozumiałem o co chodzi,do czasu.Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Och…Bob…coraz więcej nas łączy ! Czy to widzisz ???? Hi,hi,hi…. Wkrótce będzie o Nowym Targu…. a jakże. i o lodach…..a jakże by inaczej.Ale,ale…. syndrom „dnia następnego”……i żentyca / jako lek – w wieku szkolnym ????? Ha !!!??ps ciekawa jestem kto zapyta co to jest żentyca ?????

      Polubienie

      1. Żentyca to jest właśnie to o czym myślisz ale z mleka owczego….pozostałość przy produkcii sera owczego.

        Polubienie

      2. Takiego rarytasu, przyznam, że nie znam. Muszę popróbować. Nie wiem tylko, czy konieczny jest drugi dzień? Można wypić w pierwszy dzień?

        Polubienie

      3. Noooo…. wiedziałam,że „cepry” nie znają żentycy. Oczywiście,że można pić pierwszego dnia i każdego następnego też. Pyszne.

        Polubienie

  4. Ile pięknych, turystycznych piosenek o Gorcach! ,,Pusto w Gorcach jest jesienią”, ,,Zżółkła trawa na stokach Turbacza” itp… Ileż wspomnień!

    Polubienie

    1. Witaj Zgago ! A to znasz? „…od Turbacza wieje wiatr, niesie nam tę wieść, że tej nocy szczyty gór pokrył biały śnieg?…….”Pozdrawiam mocno !

      Polubienie

Dodaj komentarz